JESTEŚMY NA YOUTUBE.COM

ABSTRAKCJA PATRZY POZA OCZYWISTOŚĆ

 

Warto zmrużyć oczy, by wejść w malarski świat L. Tadeusza Serafina. Warto, bo można wtedy zobaczyć, co do czego "gada" na płaszczyźnie obrazu, jak jeden kolor "czuje się" w kontekście pozostałych, jak forma rozsadza przestrzeń wychodząc z ram płótna, jak obcują ze sobą różnorodne materie i faktury, jak z wzajemnych układów i kontekstów barw, świateł, linii, form wyłania się swoisty, jedyny, najbardziej własny świat artysty.

Obrazy L. Tadeusza Serafina zostawiają widzowi ogromne pole do swobodnych skojarzeń i analogii, własnych emocji, wrażeń, refleksji, dają możliwość obcowania z malarskim tematem w nowej skali. Są kreatywne. Patrząc odczuwamy - chyba podobną jak malarz - radość tworzenia. To malarstwo wciąga nas w świat kreacji, staje się impulsem do swoistej "rozmowy".
Pozornie w obrazach L. Tadeusza Serafina nie ma człowieka. A jednak jest ono nasycone ludzką obecnością. Jakby artysta złapał swoje i nasze wrażenia, emocje, odczucia w sieć tworzenia, ale i powstawania obrazu w obrazie, przenikających się struktur, płaszczyzn, form, układów linii i plam. Człowiek jest tu formą nieurealnioną albo tylko niedopowiedzianą. Niekiedy pojawia się w postaci zwiniętej jak embrion kobiety. Kruchej mimo zwartej formy, mgławicowej, piankowej wręcz, wsuniętej w drapieżne, dramatycznie spiętrzające się wokół przestrzenie. Kobieta tkwi w tym rozedrganym świecie form i koloru jak poezja. Nieruchoma, miękka i ciepła, niosąca wytchnienie i spokój, zatrzymująca na moment ten rozedrgany w liniach, kształtach i kolorach pędzący dokądś świat malarza. Świat własny, niepowtarzalny w swym kolorycie, esencji wrażeń i emocji, konsekwencji kompozycyjnej i przestrzennej.
Rozdarte płaszczyzny niczym rozdarta kurtyna w teatrze odkrywają nowe malarskie przestrzenie.
Chwilami ma się wręcz ochotę wsadzić głowę w obraz i iść, iść, iść... Do nieba? Piekła? Czyśćca?
To byłoby zbyt oczywiste.
Raczej do pulsującego życia. Do tej radości, jaką wywołuje w nas słońce, kwitnące fiołki, pachnące konwalie, śpiew ptaków czy szum morza. Do eksplozji chwil szczęścia, jaką wyzwala twórczość.
Jest w jego malarstwie siła i pasja. Jest tętniące w tych układach form i płaszczyzn, w tych zetknięciach materii i faktur życie, napięcie, dramatyzm. Każdy element sugeruje ruch, choć jest tylko kształtem na płaszczyźnie. Ta migotliwość linii zawsze zahaczających o formę, kaskadowo spływające w dół strumienie rozsrebrzonych, nasyconych światłem, niemal neonowych, barw przywodzi skojarzenia żartobliwe, jak z dziecięcych zabaw, ale i stricté egzystencjalne, jak kruche jest życie, jak niestabilne, jak pełne niespodzianek, jak nieprzewidywalne, gdy byle patyczek może nawet największą bryłę zepchnąć z drogi, wytrącić z naturalnego biegu.
Malarz często posługuje się w jednym obrazie wieloma technikami: akryl, ołówek, olejne pastele, kredki, ale i paper-pastel, i pióro, i szmata, listwy, naklejone sznurki. Wszystko po to, by materii nadać wrażenie ruchu, życia, pewnej żywiołowości wynikającej ze zmienności i zderzenia różnorodnych struktur i nieujarzmionej niczym wolności. W pastelach zabawa kolorem, uciecha jak u dziecka, kolor kaskadami spływający niczym strugi i krople wody w fontannie świetlnej, kolor roztańczony, frywolny wręcz w swym pastelowym tańcu. Marzenia jak kwiaty fruwają po niebie? Ulubiona sentencja malarza, który te fruwające po niebie marzenia schwytał w sieć swojej wyobraźni, temperamentu i przynajmniej jakąś ich istotną część uwięził w malarskiej przestrzeni swoich obrazów.

Justyna Hofman-Wiśniewska