-
Utworzono: sobota, 05, październik 2013 11:29
KRZYSZTOF KOPEĆ | BYT ODZYSKANY
06 - 21 października 2013 r. | GALERIA 3678
DOM ARTYSTY PLASTYKA | MAZOWIECKA 11A | WARSZAWA
Wernisaż: 8 października 2013 r. | g. 18:00Farba to oczywiście środek, którego artysta używa, by, według klasycznej definicji, na płaskim podłożu ułożyć barwne plamy w określonym (przez siebie) porządku. Ale "środek" ów ma również własne życie. Własne opowieści i dygresje. Kanony i kaprysy. Wiedzą o tym ci, którzy tworzą i ci, którzy patrzą.
Krzysztof Kopeć do malarskiej materii ma stosunek zgoła metafizyczny. Już sam proces jej przygotowania kojarzyć się może ze swoistą alchemią, bo użyte ingrediencje nie są anonimowe. Farba spotyka się oto z klejami, piaskiem, odpryskami tynków, strzępami materiału, blachy i tektury. Oto, zdawać by się mogło, klasyczny bricolage, jedna z mocno osadzonych w tradycji technik postmodernistycznych. Ale przywołany termin bardziej zaciemnia tu przesłanie niż rozjaśnia, bowiem będący finałem "model do składania" nie tyle ma unaoczniać porządek i esse ukryte pod powierzchnią przypadkowych zdarzeń ile wprowadzić w atmosferę oczywistej... nieoczywistości. Wkraczamy zatem w przestrzeń tajemnicy, metafory, rejon bardziej przypuszczeń niż racjonalnych ambicji ustalenia gramatyki świata. Sam artysta używa wieloznacznego (choć bardzo wymownego) terminu: n i e p o k ó j. Znak malarski jakby wycofywał się z reprezentacji na rzecz kwestii, pytania, wrażenia, odczucia. Te ogólnikowe i, co tu kryć, literacko-nominalne określenia nabierają szybko wielce konkretnych znaczeń gdy spojrzymy na prace Krzysztofa Kopcia od strony efektów stricte już malarskich. Relief powierzchni, nieoczywisty, zmienny, poniekąd nieobliczalny rozpoczyna nagle grę z kolorem i światłem. Gruba warstwa substancji celebruje własną, nieomal rzeźbiarska formę. Ileż tu poezji! Ile niedookreśleń i metafor w tych nieprawdopodobnych przenikaniach... Ale i w zderzeniach brył, konturu, raz brutalnych a raz subtelnych, wręcz "szeptanych" (np. cienkie laserunki).
Nie powinniśmy jednak zapominać o wspomnianych życiorysach zastosowanej materii. To nie są nabyte anonimowe środki ze specjalistycznej oferty. To blacha podniesiona z chodnika pod umierająca śląską kamienicą, walające się po podwórkach strzępy kartonów, dziwne papiery, skorodowane okucia. Kopeć uprawia tu swoisty recykling artystyczny. Podnosi - z ziemi i w sensie aksjologicznym - to co zostało odrzucone, zużyte, naznaczone czasem, warunkami atmosferycznymi, nierzadko agresją. Linie papilarne elementów bricollageu, ich losy, zostały przed nami ukryte. Nic o nich konkretnie nie wiemy, podobnie jak, najczęściej, sam artysta. Nie eksponuje więc owych "ready mades". Nie bazuje na ich materialnej oczywistości, ale przetwarza i podporządkowuje własnej opowieści. Fragmenty, odpryski śląskiej architektury, ale i śląskiego (a więc globalnego zarazem) śmietnika przeświecają przez jego osobisty tekst. I tak tworzy się swoista baśń o trwaniu i przemijaniu, malarski poemat dygresyjny, dzieło otwarte (szeroko) na czułość i wyobraźnię.
Krzysztof Kopeć kroczy pewnie po cienkiej granicy (przełęczy) oddzielającej modernistyczny, a zatem przepojony wiarą w malarstwo świat znaczeń od ponowoczesnej "różni".
Bardzo oryginalne, wielowątkowe i fascynujące malarstwo.
Maciej M. Szczawiński
Designed by Fer Art.